czwartek, 2 stycznia 2014

Pożegnanie Renaty

To już ostatni wpis w tym blogu.

10 stycznia br. po 40 latach wspólnego życia pożegnam moją Cineczkę i odprowadzę ją na miejsce jej spoczynku.

Nabożeństwo żałobne odbędzie się kilka minut po godzinie 12:00 10 stycznia 2014 roku w domu żałobnym na Cmentarzu Wojskowym przy ulicy Powązkowskiej 43/45 w Warszawie. Po mszy urna z prochami Renaty zostanie złożona w naszym grobie rodzinnym na Powązkach Wojskowych.

Dziękuję Wam, że byliście z nami przez te wszystkie lata a zwłaszcza ostatnie 60 dni.

Rafał

3 dzień życia bez Renaty

4 komentarze:

  1. Rafale, strasznie mi głupio i przykro zarazem, że nie byłem przy Was w okresie ostatnich 60 dni. Wczoraj, to jest 3 stycznia zadzwonił do mnie Rynio i przekazał tę przygnębiającą wiadomość. Podał mi także adres Waszego a właściwie Twojego bloga.
    Wczoraj były akurat imieniny Danusi, mojej żony i zachowałem w sobie informację o odejściu Renaty. Dziś po śniadaniu postanowiłem zajrzeć i "przelecieć wzrokiem", omieść Twój blog by dowiedzieć się, po łebkach, przyczyny, nazwy tego mordercy i informacji o pogrzebie.
    Nie dało się......
    Zacząłem czytać od początku i czytałem zdanie po zdaniu, wyraz po wyrazie, literę po literze i robiłem przerwy w czytaniu bo miałem taki ból w gardle ściskanym bezsilną rozpaczą i współczuciem, że nie mogłem przełykać śliny.
    Nigdy, przenigdy nie wolno Ci skasować tego bloga bo nie jest on tylko skrupulatnym zapisem zdarzeń, ale jest przede wszystkim dowodem Twojej miłości do Renaty i starań jakże szeroko zakrojonych, by pomóc jej w tak trudnej sytuacji. Jak byś - nie daj Boże - próbował mieć jakieś wyrzuty sumienia, że może nie dołożyłeś wszelkich starań by Jej ulżyć, pomóc......bo niestety tak często bywa w chwili śmierci osoby ukochanej.... to przeczytaj swój własny blog i odpowiedź nasunie Ci się sama....... Jesteś wielki! Naprawdę wielki i bohaterski, bo nie załamałeś się tylko zakasałeś rękawy i stanąwszy twarzą w twarz ze śmiertelnym zagrożeniem nie ugiąłeś się, nie spasowałeś.... Byłeś pełen optymizmu do końca i do końca byłeś pełen nadziei, że Renata wyrwie się z tych szczypców śmierci. Pomijam fakt że blog z literackiego punktu widzenia jest też pewnego rodzaju dziełem, ale zapiski dotyczące klinik, specjalistów i specyfików mogą być bardzo przydatną pomocą innym osobom, które w przyszłości będą toczyć podobny bój o Życie. Doceniam twój blog wyjątkowo bo niedawno mieliśmy z żoną ponad półroczną walkę z glejakiem mózgu u Danusi Mamy, co niestety skończyło się podobnie, ale wbrew zapowiedziom lekarza stosując różne specyfiki sprowadzane z końca świata przedłużyliśmy jej życie w pełnej świadomości o ok. 6 miesięcy..... To daje mi bardziej realną możliwość współczucia Ci w takim momencie. Przyjmij zatem tą drogą nasze kondolencje, które przekażemy Ci w realu na spotkaniu w dniu ostatniej drogi Renaty, 10 stycznia 2014 roku.
    Tomek i Danusia Kotowscy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."

    -Haruki Murakami

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Rafale !

    Z wielkim podziwem obserwowaliśmy Wasze zmagania z bezlitosnym i strasznym choróbskiem. Twoja walka z tak ogromna miłością i nadzieją godna jest wielkiego szacunku. Naprawdę dziękujemy losowi , ze dane nam było spędzić wspaniałe dni podczas naszych wspólnych wypadów narciarskich z tak Wspaniałą Parą jaką stanowicie z Renatą. Tą drogą pogrążeni w smutku i współczuciu ściskamy Cię serdecznie Jola i Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  4. Wisława Szymborska
    Kot w pustym mieszkaniu

    Umrzeć - tego nie robi się kotu.
    Bo co ma począć kot
    w pustym mieszkaniu.
    Wdrapywać się na ściany.
    Ocierać między meblami.
    Nic niby tu nie zmienione,
    a jednak pozamieniane.
    Niby nie przesunięte,
    a jednak porozsuwane.
    I wieczorami lampa już nie świeci.
    Słychać kroki na schodach,
    ale to nie te.
    Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
    także nie ta, co kładła.

    Coś się tu nie zaczyna
    w swojej zwykłej porze.
    Coś się tu nie odbywa
    jak powinno.
    Ktoś tutaj był i był,
    a potem nagle zniknął
    i uporczywie go nie ma.

    Do wszystkich szaf się zajrzało.
    Przez półki przebiegło.
    Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
    Nawet złamało zakaz
    i rozrzuciło papiery.
    Co więcej jest do zrobienia.
    Spać i czekać.

    Niech no on tylko wróci,
    niech no się pokaże.
    Już on się dowie,
    że tak z kotem nie można.
    Będzie się szło w jego stronę
    jakby się wcale nie chciało,
    pomalutku,
    na bardzo obrażonych łapach.

    I żadnych skoków pisków na początek.

    OdpowiedzUsuń