sobota, 21 grudnia 2013

Nadzieja


·         angielski:                    hope
·         baszkirski:                  өмөт
·         chiński:                       希望 (Xīwàng)
·         czeski:                         naděje
·         esperanto:                  espero
·         francuski:                   espoir mespérance f
·         hawajski:                    manaʻolanaʻupupono
·         hebrajski:                   תיקוה f (tikwa)
·         hiszpański:                esperanza f; (1.2) esperanza f
·         niemiecki:                 Hoffnung f; (1.2) Hoffnungsträger m
·         rosyjski:                      надежда f
·         szwedzki:                   hopp n
·         ukraiński:                   надія
·         węgierski:                 remény
·         włoski:                        speranza

Wg Wikipedii nadzieja to oczekiwanie spełnienia się upragnionej rzeczy; wiara, że to się wydarzy. Czyli jest to słowo, które najlepiej opisuje stan w jakim się znajduję. Nie tracę nadziei – Renata ma tak ogromną siłę, że przetrwa najgorsze i stanie na nogi.

Generalnie dzisiaj był dobry dzień J Niby nic wielkiego ale przez moment wręcz czułem się euforycznie i nawet komentarz na blogu, że chemia i tak wszystko zabije nie potrafił mi popsuć dobrego humoru i stanu przepełnienia nadzieją wyjścia z opresji. Wbrew temu wszystkiemu co mówią lekarze, wbrew ponurym statystykom i wbrew własnym lękom.  Ale po kolei.

Wczoraj Renata miała wykonane wkłucie centralne. Wykonała je Pani anestezjolog, która przez wiele lat pracowała na Szaserów (i w dalszym ciągu wykonuje tam np. wstawianie portów naczyniowych). Pani doktor działa także w przychodni leczenia bólu. Przygotowała Renacie mieszankę środków przeciwbólowych i przy pomocy pompy automatycznej zaczęła je dozować całodobowo. W efekcie rano zastałem Renatę zupełnie odprężoną, w dobrym nastroju, mówiącą silnym głosem i pełną wigoru (jak na stan ogólny w jakim się znajduje). Nawet lekkie mdłości nie wybijały ją z rezonu.  Gdyby nie świadomość z tyłu głowy, że rak tam ciągle jest miałem uczucie, że Renata zdrowieje w oczach.

Uzgodniłem z ordynatorem Kopaczem w Medicover, że 27 grudnia przewieziemy Renatę na onkologię w Wojskowym Instytucie Medycznym na Szaserów. Aktualnie Renata ma dobre wyniki krwi, nie ma żadnej infekcji i pomimo karmienia pozajelitowego nadaje się do chemioterapii. Z Medicover pojechałem na Szaserów gdzie spotkałem się z ordynatorem Bodnarem. Zgodził się przyjąć Renatę na kolejny kurs chemii – oczywiście jeżeli jej stan nie ulegnie pogorszeniu.  Okazało się, że rozmawiał z panią anestezjolog i zna aktualny stan Renaty. Miał pewne obawy związane z podawaniem tak agresywnej chemii równolegle z odżywianiem pozajelitowym. Jest to ryzyko, które w mojej ocenie musimy podjąć – rozmawiałem o tym z Renatą a ona tak jak pisałem skupia się przede wszystkim na osiągnięciu najpierw tego pierwszego celu – dociągnięcia do najbliższej chemii. Nie wyobrażam sobie co bym miał jej powiedzieć gdyby podanie chemii nie było możliwe.

W sumie niby nic – ale „dobre” samopoczucie Renaty oraz rozmowy z obydwoma ordynatorami rozbudziły we mnie na nowo nadzieję. Chwyciłem się jej oburącz!

Po południu gdy wróciłem do Renaty nadal była w dobrej formie. Nawet chwilę przy mnie pospała. Nie narzeka na dolegliwości bólowe – oczywiście brzuch jej dalej dokucza ale w porównaniu z tym co się działo w minionym tygodniu to pikuś. Gdy rozmawiałem z Zuzą wieczorem to okazało się, że ten dobry nastrój udzielił się także dzieciom i mamie Wójcik. Od razu wszyscy popatrzyliśmy w przyszłość dalej niż tylko na kilka dni.

Wieczorem podczas obchodu doktor Kopacz potwierdził stan Renaty (zwrócił co prawda uwagę na lekko podwyższone CRP – C-reactive Protein) a pani anestezjolog umówiła się z Renatą na wstawienie portu naczyniowego w poniedziałek.

W dalszym ciągu trochę narzeka na suchość w ustach. Wstawiliśmy do jej pokoju nawilżacz powietrza, Aśka przywiozła jej „Implant Alfa – płyn do płukania gardła” czyli mieszankę ekstraktu z siemienia lnianego i allantoiny – teraz Renata płucze i nawilża sobie usta na kilka sposobów. Jakby jeszcze ruszył przewód pokarmowy to byłaby pełnia szczęścia. 

Po raz kolejny rozmawiałem z koordynatorkami w szpitalu Medicover. Poprosiłem, czy mogę codziennie otrzymywać  raport z kosztami leczenia – Pani się zdziwiła i stwierdziła, że wszystko mam w abonamencie. Następnie wykonała jeszcze jakiś telefon i potwierdziła, że wszelkie dotychczasowe opłaty zostały wyzerowane i żadnych kosztów nie będziemy ponosić chyba, że chcemy np. podwyższenia standardu pokoju (nie wyobrażam sobie na jaki, Kuba co prawda uważa, że w pokoju powinna być też lodówka). To była czwarta pani koordynator i kolejna opinia na temat naszego abonamentu – poprosiłem żeby potwierdziła na piśmie, że nic nie płacimy ale odmówiła wydania mi takiego pisma. W sumie to też przyczyniło się do poprawy mojego samopoczucia.

6 dni do chemioterapii – nie myślałem, że kiedykolwiek będę wypatrywał takiej daty.

Rafał 


51 dzień świadomego życia z rakiem

1 komentarz:

  1. Czytam Twoje informacje o stanie Renatki z nadzieją ,że stan Jej się poprawi i dziś czytając wiem ,że jest lepiej i będzie lepiej. W tej chorobie nie wolno się poddawać ,trzeba walczyć bo musi się udać pokonać tę paskudę . Życzę Wam wytrwałości i pogody ducha oraz optymizmu. Cudownie opiekujecie Renatką i trzymajcie tak dalej .Pozdrawiamy i składamy najlepsze życzenia.
    Zosia i Zygmunt

    OdpowiedzUsuń