Rano o 7:20
wylądowaliśmy przed gabinetem profesora. Jak zwykle nie byliśmy sami. Nabieram
coraz większego szacunku dla prof. Szczylika – ewidentnie jego dzień pracy
zaczyna się przed 7 rano bo już przyjmował pacjentów. Nas jego sekretarka
poprosiła stosunkowo szybko – informując mnie od razu, że przekazała
profesorowi na kiedy mam umówioną wizytę
w przychodni . Profesor obejrzał Renatę (właściwie bardziej jej brzuch),
przeczytał biopsję i tomografię a następnie stwierdził, że leczenie trzeba
natychmiast rozpocząć i poprosił abyśmy poczekali to powie co dalej.
Zaraz po
odprawie poznaliśmy ordynatora oddziału onkologii kobiecej (dr Lubomir Bodnar) i
dostaliśmy informację, że Renata będzie przyjęta na oddział w czwartek 5
grudnia. Jak wróciłem z kopią dokumentacji medycznej pani w sekretariacie poinformowała
mnie, że ostatecznie Renata ma się stawić na oddziale w piątek 6 grudnia przed
8:30 rano.
Czyli – SUKCES,
trochę pyrrusowy gdyż Renata musi jeszcze dwie noce pomęczyć się z rosnącym
brzuchem. Przy okazji okazało się, że w
naszej sprawie poza kontaktami Uli wstawił się też jeden z dyrektorów instytutu
(z polecenia Moniki Sz.). Dziewczyny - wielkie dzięki!
Po południu
zapisaliśmy się jeszcze na konsultację do profesora Szczylika do Przychodni
Lekarzy Wojskowych – niestety dopiero na wtorek 10 grudnia. Ponieważ ja
wyjeżdżam, dzieciaki pójdą porozmawiać z profesorem na temat stanu zdrowia i sposobu
leczenia Renaty.
Wygląda na
to, że jeżeli w piątek Renacie upuszczą płyny z brzucha to w poniedziałek podadzą
jej pierwszą chemię. Wg Moniki Sz. w
Centrum Onkologii nie podaliby w czwartek chemii Renacie dopóki, ich patologowie
nie potwierdziliby wyników histopatologii. Pozostawienie Renaty na Szaserów przyspiesza
rozpoczęcie terapii chemioterapią.
Plan na
resztę tygodnia – dotrwać do piątku.
Rafał
34 dzień
świadomego życia z rakiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz