wtorek, 24 grudnia 2013

Wigilia

Prawie wszystko jest jak zwykle: karpie już na półmiskach tężnieją w galarecie, śledzie się moczą w zaprawie z mleczek, pierniki wypieczone, uszka kupione, barszcz nastawiony, kolędy lecą z płyt, choinki na zewnątrz i wewnątrz ustrojone i świecące. Zuza spisała się nad podziw (z małą pomocą Doroty i Rysia). Wydawałoby się, że brakuje wyłącznie śniegu …

Ale mnie przede wszystkim brakuje Renaty – właśnie ten dzień, ten wieczór od zawsze należały do niej. To ona wszystko organizowała i przygotowywała, to pod jej dyktando biegałem i kroiłem, stroiłem i mieszałem, smakowałem i próbowałem. Zawsze siedzieliśmy do późna w kuchni – ona gotowała, ja otwierałem kolejne butelki wina a wieczorem dopakowywaliśmy prezenty pod choinkę.

Dzisiaj wróciłem od niej ze szpitala o 22:30. W końcu zasnęła, przestały targać nią torsje, dostała zastrzyk z morfiny i znalazła godzinę ukojenia w niespokojnym śnie.

To był trudny dzień. W południe miała zabieg założenia portu naczyniowego. Okazało się, że pomimo zaleceń anestezjolog w dalszym ciągu podawano jej środki na rozrzedzenie krwi – podobno Pani anestezjolog nie zostawiła suchej nitki na ordynatorze oddziału z Medicover – 40 minut zajęło jej upewnienie się, że nie ma żadnego krwawienia.  Renata wróciła wymęczona i obolała - nie mogła otrzymać rano swojej stałej dawki leków przeciwbólowych aby anestezjolog mogła poprawnie śledzić jej reakcje. Zabieg musiał cos poruszyć z sondą odbarczającą żołądek gdyż Renata od powrotu do pokoju straszeni narzekała na nudności i często wymiotowała. Dopiero wieczorem na moje żądanie, pielęgniarka przedmuchała sondę i po kilkunastu minutach nudności przestały być tak bardzo dokuczliwe. Widać po Renacie jak kilka godzin zmagania się z chorobą ją może wyczerpać. Biedna cała się trzęsła z wysiłku, była bardzo słaba.

Dzisiaj była też u niej terapeutka – po części bioenergoterapeutka podobnie jak mama Wójcik, ale przede wszystkim zajmująca się psychoneuroimmunologią czyli  nauką zajmującą się wzajemnym wpływem zjawisk psychicznych, neurologicznych i odpornościowych. Trochę jest to oparte o terapię simontonowską (http://www.simonton.pl/ )czyli psychoonkologię interwencyjną definiowaną jako całościowy i wszechstronny program interwencji psychoterapeutycznej dla chorych na nowotwory złośliwe i odnoszący się do wszystkich podstawowych sfer ludzkiego życia. Zobaczymy czy i na ile pomoże to Renacie. Pomysł podsunęli nam Krzysiek z Ewą – dzięki.

Światecznie życzę Wam abyście czerpali radość z tego co robicie a z życia brali tego co oczekujecie, dużo dobrej energii oraz rodzinnego ciepła. Życzę Wam i sobie abyśmy w komplecie w maju świętowali 55 urodziny Renaty!

Rafał 


54 dzień świadomego życia z rakiem

3 komentarze:

  1. HEJ
    RAFAL PRZESYLAMY MOC ENERGI DLA WAS A PRZEDE WSZYSTKIM RENACIE
    PRESLIJ OD RODZINY KAAS ZYCZENIA ZDROWIA I CHOC SIE NIE WIDZIELISMY KOPE LAT TO NA PEWNO SIE SPOTKAMY Z TOBA I RENATA
    USCISKAJ JA OD NAS
    MALGORZATA

    OdpowiedzUsuń
  2. anna krzepkowska-bodych24 grudnia 2013 13:28

    Rafał, dziś już Wigilia. Życzę Wam jak najwięcej sił i wytrwałości w walce z przeciwnościami losu. Wierzę w Renatę , jej siły witalne i determinację w walce o szczęśliwe zakończenie choroby. Jestem a Wami duchem i ściskam serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Rafale,
    na Pana rece - dla calej Panstwa Rodziny - zyczenia dobrych Swiat Bozego Narodzenia - innych niz wszystkie, ale niewyobrazalnie waznych. Zycze dobrych mysli, optymizmu, niewyczerpanej wiary i sily. Obecnosci, serdecznosci, wytwalosci, uwagi. Pani Renacie - jak najwiecej chwil komfortu, relaksu i przekonania, ze nie jest dla nikogo z Panstwa ciezarem, ale najwazniejsza osoba, o ktora kazdy w Panstwa z wielka miloscia troszczy sie. Zycze nieustajacego ciepla rodzinnego!

    OdpowiedzUsuń