Ale przecież nikt nie obiecywał, że chemioterapia to „pikuś”.
No to nie ma co się dziwić, zwłaszcza że porwaliśmy się na duże wyzwanie jakim
jest terapia FOLFIRINOX.
Od początku.
Renacie doskwiera brzuch i ból. Z bólem jakoś sobie radzi
poprzez zwiększanie dawki OXYCONTIN. Byleby zwiększała z wyprzedzeniem. Ale z
wodobrzuszem i wywoływanymi przez nie problemami z jedzeniem i trawieniem to już
gorzej jej idzie. Także wyczekiwanie na chemię nie poprawiało jej samopoczucia.
Zdecydowanie za mało je. Zaczęła pić nutridrinki – pierwszy wczoraj smakował,
drugi dzisiaj wywołał już odruch wymiotny.
Szczęśliwie zanim podano jej chemię, lekarz
zaaplikował jej kroplówkę ze środkiem przeciwbólowym i drugim środkiem na
zniwelowanie kłopotów trawiennych. Od godziny 13 zaczęto jej podawać chemię.
Widać, że Renata stara się ją przyjmować „po męsku” ale
jednocześnie czuje, że coś się dzieje w jej organizmie. Wprowadza to u niej niepokój.
Na dodatek popołudniu na ogół nasilają się u niej dolegliwości bólowe. W efekcie zastałem ją późnym
popołudniem mocno zmęczoną i osłabioną, wyraźnie nie mogącą znaleźć sobie
miejsca. Odczuwała silne mrowienie w ręce, trochę miała kłopot z mówieniem (jak
po znieczuleniu u dentysty) – ewidentne efekty uboczne podawanej chemii. Do
godziny 20 miała przyjmować dawkę uderzeniową i później przejść na wlew
długotrwały (46 godzin). Zanim dojechałem do domu przerwano podawanie jej chemii
ze względu na w/w efekty uboczne. Dopiero około 21:30 ponownie zaczęto podawać
jej chemię.
Ten proces leczenia będzie wymagał od niej pełnej
mobilizacji i wykrzesania wszystkich sił jakie ma – a to dopiero pierwszy dzień
z kilkunastu cykli. Po prostu brak mi słów …
Rafał
40 dni świadomego życia z rakiem
Rafal, poczytajcie to moze doda Wam otuchy. https://www.pancan.org/section_stories/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewa
Zycze Wam duzo sily. Uscisnij ode mnie Renate. Marzenna
OdpowiedzUsuń