Kolejna tura chemioterapii została odłożona na 7 stycznia.
Przez ostatnie dni Renata bardzo dobrze się trzymała choć
coraz bardziej narzekała na rosnący brzuch.
Ucisk wywołany guzami i wodobrzuszem zaczął oddziaływać na nerki, które
dostając za mało krwi przestały poprawnie pracować (wzrosła kreatynina). Jednocześnie
zaczęła spadać hemoglobina a Renata była coraz bardziej osłabiona. Od momentu
zabiegu założenia portu naczyniowego jej stan stale się pogarsza. W Wigilię
było ciężko a w kolejnych dniach sytuacja się tylko pogarszała. W końcu lekarze
zdecydowali się ponownie odbarczyć jej wodę z brzucha – spuścili 5 litrów. Ulżyło to trochę Renacie ale nie powstrzymało
nudności i wymiotów.
26 grudnia odebrałem szczegółowe wyniki badań Renaty aby
zawieź je najpierw na Szaserów zanim
zdecydujemy o przewiezieniu jej na chemioterapię. Wieczorem zaszedł do nas
Artur G.– akurat miał dyżur na izbie przyjęć w Medicover – pierwsze co zauważył
to krew w płynie odciąganym sondą z żołądka. Zgłosiłem do pielęgniarki – kazała
obserwować. Po godzinie gdy kolejna partia płynu się zebrała, także wymieszana
z krwią, pielęgniarka wezwała lekarza – podali jej środki na zahamowanie
wydzielania soków w żołądku oraz 2 jednostki krwi. Krwotok wewnętrzny tłumaczył
spadek hemoglobiny we krwi Renaty oraz jej totalne osłabienie. Następnego dnia
pojawiłem się najpierw w Medicover aby sprawdzić jak Renata wygląda po nocy i
co się dzieje z krwawieniem. Niestety nadal krwawiła, podali jej kolejną
jednostkę krwi. Lekarze w Medicover określili jej stan jako krytyczny.
Skonsultowałem wyniki z Moniką Sz. i pojechałem na Szaserów.
Przyjął mnie ordynator Bodnar – ten człowiek ma ogromne pokłady empatii – w sumie
mówi o tym samym co lekarze z Medicover ale po rozmowie z nim u mnie rośnie
nadzieja i poczucie tego, że damy radę a po rozmowach w Medicover chce mi się płakać
i dopada mnie beznadzieja. Wg Bodnara Renata ogólne wyniki ma całkiem dobre.
Oczywiście w trakcie krwawienia nie ma szans na podanie chemii – musi się stan
Renaty ustabilizować. Stąd jego propozycja aby dać Renacie jeszcze czas na
wypoczynek i ustabilizowanie swojego stanu i zapisał ją na 7 stycznia.
Gdy wróciłem z powrotem do Renaty uzgodniłem z lekarzem
prowadzącym wykonanie gastroskopii aby sprawdzić co jest przyczyną krwawienia.
Trochę wymęczyli przy tym Renatę, musieli jej usunąć a następnie ponownie
założyć sondę do żołądka. Musieli także
zmienić coś w składzie mieszanki leków przeciwbólowych gdyż Renata jest mocno
niespokojna i jakby trochę otumaniona. Praktycznie nie śpi, ciągle chce siadać,
wstawać i chodzić – a nie ma siły na wykonanie choćby pojedynczego kroku. Więc
opada bezsilna na łóżko, odpoczywa minutę i znowu: siadać, wstawać, chodzić – i
tak non-stop. Jednocześnie ze względu na okres świąteczny nie ma z kim
skonsultować podawanych jej leków – lekarze na dyżurach sprawiają wrażenie jakby byli brani z łapanki: jeden zapytał się
ile dzisiaj Pani wypiła (mimo, że na wysokości jego oczu wisiał 1,5 litrowy
worek z odżywką podawaną dożylnie) a wczoraj na moje pytania o skład podawanych
leków pani doktor po prostu uciekła z pokoju.
W nocy Renata wyciągnęła sobie sondę z nosa – dzisiaj nie
zdecydowali się jej ponownie zakładać. Ustały odruchy wymiotne i chyba ustało
krwawienie – chyba bo bez sondy nie widzimy co się jej zbiera w żołądku.
Gastroskopia nie wykazała żadnego zasadniczego miejsca, z którego mogłoby
krwawić. Niewątpliwie w jednym miejscu ściana żołądka jest ściśnięta z zewnątrz
(przez guz na ogonie trzustki) ale tak reszta wygląda ok. W dalszym ciągu Renata jest nakręcona: siada-wstaje-kładzie się i jest niespokojna. – wieczorem będę chciał wymusić na
lekarzach zmianę podawanych środków aby Renata mogła się wyspać i trochę odpocząć.
Kończę czytać „Antyrak – nowy styl życia” D. Sevan-Schreiber’a,
przede mną leży już „Cesarz wszech chorób – biografia raka” S. Mukherjee uznana
za jedną ze 100 najlepszych książek stulecia. W biblioteczce czeka jeszcze
kilka pozycji traktujących o leczeniu raka metodami naturalnymi, dietach
antyrakowych, stylu życia i jedzenia wzmacniających układ odpornościowy
organizmu itd. To są wszystko bardzo ciekawe i ważne pozycje ale ich najwyższa
użyteczność jest przed, zdecydowanie przed tą straszną diagnozą aniżeli po
wykryciu nowotworu. Dochodzę do wniosku, że te książki powinny być podstawą
przedmiotu dla licealistów zamiast religii, etyki czy nauki o seksie – nikt z młodzieży
nie ma pojęcia na ile ich styl odżywiania ma wpływ na tworzenie środowiska dla
komórek rakotwórczych. Jak stres, choroby, porażki itp. mają wpływ na ich układ
odpornościowy. Poznanie tej wiedzy w 50 roku życia, gdy lekarz komunikuje ci
diagnozę na niewiele się już zda.
Rafał
58 dzień świadomego życia z rakiem
czytalam same superlatywy o ksiazce "cesarz wszech chorob..." i jak tylko bede miala okazje , kupie ja. sciskam was mocno, przytulam renie, trzymajcie sie.
OdpowiedzUsuńChciałam Wam życzyć wytrwałości w waszej walce i z całych sił trzymam
OdpowiedzUsuńkciuki.Jestem z Wami Jola
Życzę wam z całych sił wytrwałości i sukcesów w waszej walce. Sercem i myślami jestem z Wami.
OdpowiedzUsuń