sobota, 28 grudnia 2013

7 stycznia


Kolejna tura chemioterapii została odłożona na 7 stycznia.

Przez ostatnie dni Renata bardzo dobrze się trzymała choć coraz bardziej narzekała na rosnący brzuch.  Ucisk wywołany guzami i wodobrzuszem zaczął oddziaływać na nerki, które dostając za mało krwi przestały poprawnie pracować (wzrosła kreatynina). Jednocześnie zaczęła spadać hemoglobina a Renata była coraz bardziej osłabiona. Od momentu zabiegu założenia portu naczyniowego jej stan stale się pogarsza. W Wigilię było ciężko a w kolejnych dniach sytuacja się tylko pogarszała. W końcu lekarze zdecydowali się ponownie odbarczyć jej wodę z brzucha – spuścili 5 litrów.  Ulżyło to trochę Renacie ale nie powstrzymało nudności i wymiotów.

26 grudnia odebrałem szczegółowe wyniki badań Renaty aby zawieź  je najpierw na Szaserów zanim zdecydujemy o przewiezieniu jej na chemioterapię. Wieczorem zaszedł do nas Artur G.– akurat miał dyżur na izbie przyjęć w Medicover – pierwsze co zauważył to krew w płynie odciąganym sondą z żołądka. Zgłosiłem do pielęgniarki – kazała obserwować. Po godzinie gdy kolejna partia płynu się zebrała, także wymieszana z krwią, pielęgniarka wezwała lekarza – podali jej środki na zahamowanie wydzielania soków w żołądku oraz 2 jednostki krwi. Krwotok wewnętrzny tłumaczył spadek hemoglobiny we krwi Renaty oraz jej totalne osłabienie. Następnego dnia pojawiłem się najpierw w Medicover aby sprawdzić jak Renata wygląda po nocy i co się dzieje z krwawieniem. Niestety nadal krwawiła, podali jej kolejną jednostkę krwi. Lekarze w Medicover określili jej stan jako krytyczny.

Skonsultowałem wyniki z Moniką Sz. i pojechałem na Szaserów. Przyjął mnie ordynator Bodnar – ten człowiek ma ogromne pokłady empatii – w sumie mówi o tym samym co lekarze z Medicover ale po rozmowie z nim u mnie rośnie nadzieja i poczucie tego, że damy radę a po rozmowach w Medicover chce mi się płakać i dopada mnie beznadzieja. Wg Bodnara  Renata ogólne wyniki ma całkiem dobre. Oczywiście w trakcie krwawienia nie ma szans na podanie chemii – musi się stan Renaty ustabilizować. Stąd jego propozycja aby dać Renacie jeszcze czas na wypoczynek i ustabilizowanie swojego stanu i zapisał ją na 7 stycznia.

Gdy wróciłem z powrotem do Renaty uzgodniłem z lekarzem prowadzącym wykonanie gastroskopii aby sprawdzić co jest przyczyną krwawienia. Trochę wymęczyli przy tym Renatę, musieli jej usunąć a następnie ponownie założyć sondę do żołądka.  Musieli także zmienić coś w składzie mieszanki leków przeciwbólowych gdyż Renata jest mocno niespokojna i jakby trochę otumaniona. Praktycznie nie śpi, ciągle chce siadać, wstawać i chodzić – a nie ma siły na wykonanie choćby pojedynczego kroku. Więc opada bezsilna na łóżko, odpoczywa minutę i znowu: siadać, wstawać, chodzić – i tak non-stop. Jednocześnie ze względu na okres świąteczny nie ma z kim skonsultować podawanych jej leków – lekarze na dyżurach sprawiają wrażenie  jakby byli brani z łapanki: jeden zapytał się ile dzisiaj Pani wypiła (mimo, że na wysokości jego oczu wisiał 1,5 litrowy worek z odżywką podawaną dożylnie) a wczoraj na moje pytania o skład podawanych leków pani doktor po prostu uciekła z pokoju.

W nocy Renata wyciągnęła sobie sondę z nosa – dzisiaj nie zdecydowali się jej ponownie zakładać. Ustały odruchy wymiotne i chyba ustało krwawienie – chyba bo bez sondy nie widzimy co się jej zbiera w żołądku. Gastroskopia nie wykazała żadnego zasadniczego miejsca, z którego mogłoby krwawić. Niewątpliwie w jednym miejscu ściana żołądka jest ściśnięta z zewnątrz (przez guz na ogonie trzustki) ale tak reszta wygląda ok. W dalszym ciągu Renata jest nakręcona: siada-wstaje-kładzie się i jest niespokojna. – wieczorem będę chciał wymusić na lekarzach zmianę podawanych środków aby Renata mogła się wyspać i trochę odpocząć.

Kończę czytać „Antyrak – nowy styl życia” D. Sevan-Schreiber’a, przede mną leży już „Cesarz wszech chorób – biografia raka” S. Mukherjee uznana za jedną ze 100 najlepszych książek stulecia. W biblioteczce czeka jeszcze kilka pozycji traktujących o leczeniu raka metodami naturalnymi, dietach antyrakowych, stylu życia i jedzenia wzmacniających układ odpornościowy organizmu itd. To są wszystko bardzo ciekawe i ważne pozycje ale ich najwyższa użyteczność jest przed, zdecydowanie przed tą straszną diagnozą aniżeli po wykryciu nowotworu. Dochodzę do wniosku, że te książki powinny być podstawą przedmiotu dla licealistów zamiast religii, etyki czy nauki o seksie – nikt z młodzieży nie ma pojęcia na ile ich styl odżywiania ma wpływ na tworzenie środowiska dla komórek rakotwórczych. Jak stres, choroby, porażki itp. mają wpływ na ich układ odpornościowy. Poznanie tej wiedzy w 50 roku życia, gdy lekarz komunikuje ci diagnozę na niewiele się już zda.

Rafał 


58 dzień świadomego życia z rakiem

3 komentarze:

  1. czytalam same superlatywy o ksiazce "cesarz wszech chorob..." i jak tylko bede miala okazje , kupie ja. sciskam was mocno, przytulam renie, trzymajcie sie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam Wam życzyć wytrwałości w waszej walce i z całych sił trzymam
    kciuki.Jestem z Wami Jola

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę wam z całych sił wytrwałości i sukcesów w waszej walce. Sercem i myślami jestem z Wami.

    OdpowiedzUsuń