Prowadzę blog. Nigdy nie myślałem, że któregoś dnia będę
pisał i dzielił się dniem powszednim mojej rodziny z tak wieloma osobami. Co
więcej nie było moim zamierzeniem stawianie kogokolwiek z Was w niezręcznej
sytuacji „podglądania” naszego życia.
Ten blog jest mi potrzebny z kilku powodów:
·
Mam potrzebę usystematyzowania wiedzy i działań
w kompletnie nowej sytuacji jakiej się znaleźliśmy. Pisanie podsumowania
wieczorem pozwala mi realnie ocenić co zostało zrobione, gdzie jesteśmy, co mam
do zrobienia w kolejnym dniu. Pozwala mi zapanować nad tym ogromnym chaosem i
mętlikiem jaki przewala mi się prze głowę 24 godziny na dobę. Pozwala wstawić to
co się dziej na właściwe tory i nabrać chłodnej perspektywy wśród emocji jakich
doznaję.
·
Tak – jest to mój krzyk o pomoc. Jakąkolwiek.
Myśl, modlitwa, telefon, e-mail, kontakt, informacja, doświadczenie, rada,
wsparcie itd. Tą drogą mogę dotrzeć w krótszym czasie do większej liczby osób
aniżeli bym sekwencyjnie docierał do każdego z Was z osobna – a wierzcie mi w końcu
dotarłbym do każdego z Was bo szukam i chwytam się każdej szansy pokonania tych
parszywych statystyk. I nawet jeżeli z kimś z Was nie kontaktowałem się przez ostatnie
miesiące/lata to w sytuacji jakiej jesteśmy wcześniej czy później bym się
skontaktował. A w ogóle to moje i Renaty ogromne szczęście, że mamy tylu dobrych
i oddanych przyjaciół sprawdzających się w czasie próby, którą przechodzimy.
Jesteście wielcy!
·
Nie – ja nie oczekuję i proszę nie czujcie się zobowiązani
do działania a już zwłaszcza nie miejcie poczucia winy, że nie wiecie jak i/lub nie możecie nam bezpośrednio pomóc. Zdaję
sobie sprawę, że podobnie jak ja wielu z Was nie ma możliwości w tej sytuacji
wiele zdziałać. Nie mam kontaktów w świecie medycznym – korzystam z życzliwości
tych z Was którzy je mają. Nie mam kontaktów za granicą – znowu po prostu korzystam
z Waszej siatki znajomości itd. Jeżeli czujecie się skrępowani tym blogiem – proszę
nie czytajcie, zróbcie sobie przerwę – ale pamiętajcie o nas i sprawdźcie od
czasu, puśćcie sms’a lub zadzwońcie jak sobie radzimy. Sama świadomość, że od
czasu do czasu myślicie o Renacie jest dla mnie budująca i motywująca do
działania. Dziękuję.
Rafał
rafalku, codziennie czekam na wiesci od ciebie, pelne uznanie i zrozumienie dla ciebie za tego bloga i za caloksztalt... myslimy o was i modlimy sie na swoj sposob, jolai andrzej
OdpowiedzUsuńW pełni Cię rozumiem i popieram i ... podziwiam. Uczysz się nowej sytuacji, pisanie tego co próbujesz zrozumieć / poznać zwielokrotnia to co zapamiętujesz. Wysiłek intelektualny związany z pisaniem pozawala choć na trochę oderwać Ci się od bieżączki związanej z terapią, opieką i całą ta sytuacją psychologiczną. Dzieląc się sytuacją z nami pozwalasz nam być z Renatą - inaczej większość z nas nie miałoby tej możliwości. Dziękuję. Ucałowania dla Renaty i Was wszystkich
OdpowiedzUsuńPS
Rafał, pisz. Pomóc nie mogę, bo się kompletnie na tym nie znam, ale jestem dzięki temu z Wami.
OdpowiedzUsuń